Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Spraw bliskim radość
zanim będzie za późno!
Kup prezent
Zamknij

Ryszard Sakowski: Znam tu każdy zakątek. Każdy zakręt Liwca...

A.K./Fot. Ryszard Sakowski 15:18, 12.12.2025 Aktualizacja: 15:19, 12.12.2025
Ryszard Sakowski oraz Roman Postek podczas promocji książki o Jarnicach (fot. arch.) Ryszard Sakowski oraz Roman Postek podczas promocji książki o Jarnicach (fot. arch.)

Z pasjonatem fotografii, zaangażowanym społecznikiem, inicjatorem odrestaurowania kapliczki w Jarnicach i człowiekiem, który odnalazł swoje miejsce na ziemi – Ryszardem Sakowskim rozmawia Aneta Korczak. 

Aneta Korczak: Jest Pan rodowitym warszawiakiem. Co sprawiło, że sześć lat temu zdecydował się Pan porzucić stolicę i osiedlić się na stałe w Jarnicach?

Ryszard Sakowski: To była kwestia przypadku. 25 lat temu nasz znajomy kupił sobie w Jarnicach działkę i wybudował dom. Wtedy zaprosił mnie i żonę do siebie. Okazało się, że naprzeciwko były do nabycia dwie działki po 1200 metrów. Kupiliśmy je i wybudowaliśmy sobie mały, drewniany domek letniskowy. Przez wiele lat przyjeżdżaliśmy do Jarnic na weekendy. Odpoczywaliśmy, zwiedzaliśmy okolice i jako pasjonat fotografii robiłem wiele zdjęć. W końcu, jak zbliżyliśmy się do okresu emerytalnego, postanowiliśmy, że zamieszkamy tu na stałe. Wybudowaliśmy dom i kiedy w 2019 roku przeszedłem na emeryturę, sprowadziłem się na stałe. Moja żona osiadła tu rok przede mną.

 

 W ubiegłym roku odbyła się premiera książki „Jarnice. Historia-krajobrazy-ludzie-zabytki-legendy”. Znajduje się w niej galeria zachwycających krajobrazów, mistrzowsko uchwyconych Pańskim obiektywem. Skąd taka pasja?

Robię zdjęcia od czwartej klasy szkoły podstawowej. To moja pasja od zawsze. Zaczynałem od kółka fotograficznego w warszawskim Domu Kultury, które prowadził profesjonalny fotograf z Centralnej Agencji Fotograficznej. On mnie bardzo dużo nauczył. Oczywiście na początku była to czarno-biało fotografia, od 2006 roku wziąłem się za fotografię cyfrową i tak już zostało. Moje zdjęcia można było zobaczyć na wystawach w Ząbkach, Kazimierzu Dolnym czy Liwie. Zanim razem z Romanem Postkiem stworzyliśmy książkę o Jarnicach, pojawiło się już kilka publikacji z moimi zdjęciami. Na swoim koncie mam między innymi publikację o Korytnicy i powiecie węgrowskim, czy o Dolinie Liwca. 

Czy jako fotograf ma Pan swoje ulubione miejsca i pory roku do pracy, a także czy inspiruje Pana jakiś szczególny rodzaj fotografii?

Mam swoje ulubione miejsca, a są one w pobliżu, gdzie mieszkam. Z domu, do Liwca mam 300 metrów.  W okolicy jest most i Zajazd na Liwskich Mostach oraz stawy w Jarnicach. Mam całe mnóstwo zdjęć z tych okolic. Zdjęcia te są zrobione o różnych porach roku i porach dnia. To ukochane moje miejsca. Mam też zdjęcia z okolic Turny, ze Starej Wsi, Borzych i Kucyka. Kocham pejzaże, sprawiają mi przyjemność i cieszą duszę. Jeśli chodzi o moją ulubioną porę dnia to czas przed świtem. Wstaję wtedy bardzo wcześnie i tam, gdzie mam zamiar robić zdjęcia jestem już przed wschodem słońca. I czekam. Ten czas jest niesamowity. O brzasku bowiem, słońce jest jeszcze za horyzontem, ale jego światło już zaczyna padać na niebo. Są to fantastyczne efekty. Bo gdy na niebie są chmury, to te promienie światła zatrzymują się na tych chmurach. A chmury mienią się różnymi kolorami i od nich odbite światło pada na ziemię. Tego nie da się opowiedzieć. Są takie chwile, które można uchwycić. Na przykład, gdy pojawi się pierwszy przymrozek i trawa pokrywa się szronem. Wtedy, jak światło z horyzontu pada na niebo, odbija się od niego i pada na szron na trawie. Wtedy trawa nie jest zielona, ale seledynowa. Niektórzy myślą, że to może efekt jakiś filtrów, ale ten świat o brzasku wygląda zupełnie inaczej. I trwa to może około 10 minut. To są momenty, które trzeba umieć wyczuć. I wtedy robię zdjęcia. Innym przykładem jest zdjęcie stawu z Jarnic, które zrobiłem o 4 nad ranem, kiedy unosiła się z niego mgiełka. Kadr jak z bajki. Fotografia to coś wspaniałego. Robiąc zdjęcia czuję się jak malarz. Przedstawiam to, co czuję sercem. Fotografuję pejzaże, ale nie nazywam ich. Nie przemawiają do mnie tytuły, słowa, tylko obrazy. 

Ile czasu zajmuje Panu zazwyczaj obróbka jednego zdjęcia i od czego zależy, czy ten proces jest krótszy, czy bardziej czasochłonny?

Jeśli zdjęcie jest udane, to zajmuje mi 10-15 minut. Nad drugim mogę pracować godzinę, półtorej godziny. A czasami wracam do niego, za dwa dni, za miesiąc. Każde zdjęcie musi przejść tą próbę czasu. Muszę mieć pewność, że patrząc na zdjęcie można zobaczyć to, co ja czułem w tamtej chwili, poczuć, jakby się tam było. To są bardzo subtelne rzeczy, których nie da się opisać, nie da się powiedzieć.

Jak znajomość tych terenów i życzliwość ludzi wpływa na Pana pracę? Czy łatwiej uchwycić piękno pejzażu, gdy czuje się Pan częścią tej społeczności?

Znam tu każdy zakątek, każdy zakręt Liwca. I mnie ludzie znają, niektórzy chyba nawet nie wiedzą, że jestem przyjezdny, bo i ja się tym nie chwalę. Wszędzie spotykam się z życzliwością i ciepłym podejściem. Kiedy człowiek przychylny jest drugiemu człowiekowi, wtedy lepiej się pracuje. Podczas robienia zdjęć, przeżywam wiele przygód. Pamiętam, jak niedaleko Sowiej Góry spotkałem wędkarza. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się, że wraca bez ryb, bo gdy przechodził przez bagna odbywał się zlot żurawi, które szykowały się do odlotu. Mężczyzna ten usiadł i przyglądał się temu zjawisku, nie poszedł już na ryby. I to jest piękne, że człowiek potrafi kontemplować przyrodę. Porusza mnie taka wrażliwość.  Mieszka nam się tu więc z żoną, jak u Pana Boga za piecem. To powiedzenie dobrze oddaje atmosferę miejsc, w których człowiek czuje się naprawdę fantastycznie.

Znany jest Pan nie tylko jako pasjonat fotografii, ale ostatnio również jako działacz angażujący się w ochronę lokalnego dziedzictwa. Dzięki Pana zaangażowaniu odnowiona została zabytkowa kapliczka w Jarnicach.

Pierwszym krokiem ku realizacji tego celu była publikacja Pana Romana Postka z moimi zdjęciami „Jarnice. Historia-krajobrazy-ludzie-zabytki-legendy”. Podczas premiery uczestnicy spotkania mogli otrzymać książkę bezpłatnie, ale można było wrzucić dobrowolny datek do puszki. Środki zostały przeznaczone na renowację kapliczki. Później powstała inicjatywa zbiórki pieniędzy od mieszkańców Jarnic.  Pomoc otrzymaliśmy też od gminy Liw. Wystąpiliśmy też z prośbą o wsparcie do Urzędu Marszałkowskiego. Pozyskaliśmy pewne środki, ale wciąż brakowało. I wtedy wspomogły nas panie z Rady Kościelnej przy kościele w Jarnicach. Wkrótce okazało się, że środków ze zbiórki od mieszkańców mamy więcej niż przypuszczaliśmy. Nie skończyliśmy więc na pracach związanych z restauracją postumentu i figury. Zagospodarowany został teren wokół postumentu i odnowione zostało ogrodzenie. W planach mamy więcej. Prace ponownie ruszą na wiosnę. Zebranymi środkami gospodarujemy mądrze. Pieniądze przeznaczane są też na utrzymanie trzech zabytkowych grobów na naszym cmentarzu. W pracach porządkowych pomagają nam państwo Wioletta i Mariusz Marciniak, którzy kapliczką opiekują się od wielu, wielu lat. 

Jak poradził sobie Pan z licznymi formalnościami i organizacją całego procesu odnowy kapliczki?

Z uwagi na to, że kapliczka należy do parafii w Węgrowie, to wszystkie dokumenty pisałem w jej imieniu. Niezbędne było pozyskanie zgody Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Siedlcach. Trzeba było też sporządzić dokumentację projektową i kosztorys zadania, na czym się nie znałem, bo dotychczas nie miałem z tym styczności. Duże wsparcie otrzymałem od Pani Wójt i pracowników Gminy Liw. Wszystko to było dla mnie nowe i dostarczyło niemało trudności.

Posąg Matki Boskiej Niepokalanej jest jednym z trzech wykonanych i sygnowanych przez Tadeusza Czajkowskiego. To wyjątkowy zabytek o dużej wartości artystycznej.

Kapliczka została ufundowana w 1859 roku przez Henryka Morawskiego, właściciela Jarnic. A wykonał ją prawdziwy artysta Tadeusz Czajkowski. Dwie figurki jego autorstwa znajdują się w Warszawie. Ta w Jarnicach, była jego trzecią wykonaną figurką. Jego podpis odkryłem z Romanem Postkiem podczas zbierania materiałów do publikacji o Jarnicach. Podpis Czajkowskiego tak był schowany pod warstwami farby, że trudno go było odczytać. Ale udało się i ku naszemu zdziwieniu okazało się, że kapliczka w Jarnicach to prawdziwe dzieło sztuki. Z kolei mur okalający kapliczkę datowany jest na 1909 rok i został ufundowany przez mieszkańca Jarnic. I ten mur również został wpisany do rejestru zabytków. 

Czy Pana zdaniem odnowiona kapliczka została pozytywnie odebrana przez mieszkańców Jarnic?

Z tego co wiem mieszkańcy są bardzo zadowoleni. Bałem się, że tak nie będzie. Zależało mi, żeby ten odbiór był dobry, szczególnie wśród najstarszych mieszkańców Jarnic, którzy figurkę tą pamiętają od małego dziecka. Jakie są zatem Pana plany? Zamierza pan dalej działać w tym kierunku?Plany są, ale nie mogę na razie się z nimi podzielić. Nie chcę spalić tego tematu. Na razie zamierzam powrócić do fotografii. Ze względów zdrowotnych muszę poczekać do wiosny, wtedy zamierzam ruszyć w teren. 

Poniżej prezentujemy piękne zdjęcia autorstwa pana Ryszarda:

(A.K./Fot. Ryszard Sakowski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%