Do katastrofy lotniczej doszło w poniedziałek 4 marca ok. godz. 13:30 w lesie nieopodal miejscowości Drgicz (gmina Stoczek). Zaledwie 4 minuty po starcie, na ziemię runął wojskowy samolot.
Na szczęście nie doszło do tragedii. Wojskowy samolot pilotował doświadczony pilot z 23. Bazy Lotnictwa w Mińsku Mazowieckim, który wykonywał lot kontrolno-pomiarowy. Sprawdzanie samolotu zakończyło się wypadkiem. Cztery minuty od startu z nieznanych jeszcze przyczyn maszyna zaczęła spadać.
- To był samolot wojskowy, widziałam jak spada. Ten myśliwiec nawet nie pikował tylko spadał w poziomie. Najpierw było słychać huk kila razy, potem delikatnie zaczął zniżać lot i nagle zaczął spadać – relacjonowała na Facebooku użytkowniczka Julia, która była świadkiem zdarzenia.
Na szczęście pilot zdążył się w katapultować, a także wyprowadził maszynę poza obszar zabudowany. W pobliżu lasku, w który uderzyła maszyna znajdowały się domy. Strach pomyśleć, do jakiej tragedii mogłoby dojść, gdyby nie doświadczony pilot, który „wycelował” maszyną w obszar zalesiony.
Na miejsce zdarzenia ok. 13:30 zaczęły udawać się służby ratunkowe. 10 zastępów straży pożarnej przystąpiło do gaszenia płonącej maszyny. Służby poszukiwały także pilota. Finalnie mężczyzna został odnaleziony i przetransportowany helikopterem do szpitala w Warszawie. Lekarze ocenili jego stan jako dobry i niezagrażający życiu, co z pewnością jest bardzo dobrą informacją.
To nie są pierwsze problemy z MIG-ami w Polsce. W ciągu ostatnich dwóch lat doszło do aż trzech wypadków lotniczych z udziałem tych maszyn. Niestety, jeden z nich zakończył się śmiercią pilota.
MIG, który spadł pod Stoczkiem ma pochodzenie czeskie i został wyprodukowany w 1988 roku.