Protest rodziców ze Szkoły Podstawowej Nr 2 w Węgrowie wybuchł po przeprowadzonym w placówce audycie i propozycji wprowadzenia cięć. Rodzicom nie spodobał się zamiar likwidacji 50 godzin tygodniowo wf-u w klasach sportowych (same dzieci miałyby tyle samo godzin, tj. 10 tygodniowo, zmiany wynikałyby z ograniczenia godzin nauczycieli w-fu, które by osiągnięto przez rezygnację z podziału na grupy), nie tworzenia klasy I integracyjnej, likwidacji 52 godzin tygodniowo świetlicy, likwidacji etatu kierownika świetlicy i stołówki (12 godzin tygodniowo) oraz nie tworzenia klasy „0”. W tej sprawie w połowie kwietnia, w szkole odbyło się spotkanie z burmistrzem Pawłem Marchelą. Niezadowoleni z przebiegu dyskusji rodzice, postanowili walczyć na obradach sesji Rady Miejskiej, która miała miejsce, w czwartek, 27 kwietnia.
Dyskusję rozpoczął burmistrz Paweł Marchela.
– Mamy w mieście 5 naszych jednostek oświatowych, 3 przedszkola, 2 szkoły i żłobek, który funkcjonuje według innych procedur prawnych. W tym momencie przygotowanie arkusza wstępnego nie powinno odbywać się w obrębie rodziców i ich obaw. Poleciłem wykonać audyt, żeby pokazać jak wygląda struktura finansowania i żebyśmy wiedzieli jak wydajemy pieniądze. To jest największa wartość dodana tego całego, mało pozytywnego działania, które wybuchło w Szkole Podstawowej nr 2. W końcu wszyscy wiemy, że subwencja nie wystarcza. Koniec kropka. Źle są finansowane szkoły, źle są finansowani nauczyciele. Też chciałbym, żeby w każdej klasie mogło się uczyć po 7 dzieci, a nie jak w szkołach powiatowych po 35 czy 36. U nas takich rzeczy nie ma, bo po pierwsze prawo na to nie pozwala, a po drugie, zdrowy rozsądek. Musimy racjonalnie spojrzeć na te miejsca, w których winno się zwrócić uwagę na plan związany z wydatkowaniem pieniędzy, ale nie kosztem dzieci i nauczycieli. Na ten moment są to arkusze przygotowawcze, które do mnie trafiają w oparciu o określone procedury prawa. Stworzona w placówce atmosfera, że burmistrz robi nagonkę, to absolutnie nieprawda. Wszystkie placówki są dla nas tak samo istotne, bo w każdej są dzieci – wyjaśniał.
W dalszej dyskusji burmistrz Paweł Marchela przypomniał, że wiele – w tym racjonalne wydatkowanie środków – zależy od dyrektorów szkół. Przestrzegał, że nieodpowiedzialne decyzje mogą doprowadzić na przykład do takich dylematów jak brak środków na: wynagrodzenia dla nauczycieli, energię czy ogrzewanie. Inną ważną rzeczą, która przesądza o bardziej oszczędnym gospodarowaniu jest malejąca liczba urodzeń dzieci w Węgrowie (w 2023 roku urodziło się tylko 91 dzieci), zbliżający się wielkimi krokami niż demograficzny oraz podział subwencji oświatowej, który nie wystarcza na finansowanie placówek w dotychczasowej formule.
Następnie głos zabrała przewodnicząca Rady Rodziców w SP nr 2 Agnieszka Jurkowska.
– Stoję przed państwem jako rodzic, jako matka, reprezentując innych, pozostałych rodziców. Mimo niskich nakładów na oświatę, szkoła jest naprawdę na poziomie. Placówka stara się o pozyskiwanie finansów z różnych projektów, jest piękna nawierzchnia, ławki, stojaki na rowery, miejsce do apeli, piękne kotary. Mamy pracownię multimedialną, gastronomiczną, czyli tak zwane laboratoria przyszłości. Dzieci są doceniane, promowane są talenty. Projektem, który wyszedł prosto od nauczycieli są klasy sportowe. Nauczyciele jeżdżą na różne zawody, często poświęcając swój prywatny czas nawet w weekendy. Władze się zmieniają w mieście i wszędzie, ale szkoła powinna zapewniać stabilizację. To dzieciom i rodzicom daje poczucie bezpieczeństwa – argumentowała.
Pani Agnieszka Jurkowska podkreśliła, że rodzice nie godzą się na ograniczenia liczby godzin z wf-u, nie tworzenie w nowym roku szkolnym klasy „0”, klasy integracyjnej oraz ograniczenia godzin na świetlicy. Zarzuciła też burmistrzowi, że szkoła jest traktowana po macoszemu, co widać na przykładzie środków łożonych przez miasto na Szkołę Podstawową nr 1.
Postawę rodziców pochwalił podczas burzliwej dyskusji radny Radosław Łuszczyński. Wypomniał on burmistrzowi, że niepotrzebne emocje wygenerowano z jednego miejsca i są one wynikiem błędnych decyzji włodarza miasta. Zarzuty też padły w stronę pani audytor, która powinna spotkać się ze środowiskiem nauczycieli i rodziców, wsłuchać się w ich potrzeby i która według radnego nie miała odwagi, by stawić czoła radnym oraz komisjom w tak ważnej sprawie. W końcu radny Łuszczyński pochwalił decyzję burmistrza odnośnie wycofania się z propozycji likwidacji 50 godzin tygodniowo w-fu w klasach sportowych, która to została podjęta na kilka dni przed sesją rady.
Burmistrz Paweł Marchela jeszcze raz podkreślił, że tego typu dyskusje na etapie wstępnej organizacji nowego arkusza szkolnego powinny być prowadzone między dyrekcją, pracownikami i organem prowadzącym, rodzice włączeni zostali w to zbyt wcześnie. I choć klasa integracyjna nie została uwzględniona w arkuszu, nie oznacza to, że tak zostanie, bo arkusze cały czas poddawane są analizie. Burmistrz wyjaśnił też przyczynę nie tworzenia klasy „0”. Na decyzję tę wpłynęły wolne miejsca w przedszkolach, które mają w tego typu prawach pierwszeństwo.
– Szkoła to organizm, który wymaga skupienia, ciszy i budowania potencjału, a nie tworzenia nieprzyjaznej atmosfery – apelował.
Emocje na temat niesprawiedliwego traktowania szkół próbowała załagodzić skarbnik miasta Agnieszka Kądziela-Biernat.
– W roku bieżącym wydatki bieżące szkół obu szkół wyniosły 20,100 mln zł. Subwencja na szkoły to 11,5 mln zł. Miasto ze środków własnych dokłada do szkół ponad 8,600 mln zł. I nie mówię o przedszkolach, tylko o szkołach. Dziwię się bardzo, że jednostka, która jest przez nas faworyzowana, mówi że jest pokrzywdzona. Jeżeli chodzi o dopłatę do szkół ze środków własnych, to w Szkole Podstawowej nr 1 jest to 6 tys. zł na ucznia, a w Szkole Podstawowej nr 2 jest to 7,300 zł na ucznia czyli 23% więcej. To jest jedna strona medalu. Druga strona medalu, a mówimy o tym, że nie wszystkie dzieci z miasta zostały przyjęte, a powinny, bo pieniądz idzie za uczniem to tak, że pieniądz idzie za uczniem, ale tylko subwencja. Natomiast dopłata, którą miasto musi wnieść pochodzi z naszych środków, czyli ze środków wszystkich mieszkańców z podatków. Miasto nie ma innych pieniędzy ma tylko pieniądze dotacyjne, subwencyjne i pieniądze z podatków, więc w sytuacji, gdy przyjmujemy dziecko do naszych szkół spoza Węgrowa, to mieszkańcy Węgrowa do tego dopłacają – wyliczała.
Nie jest też prawdą, że pierwsze cięcia wydatków bieżących dotknęły oświatę. Pani skarbnik podkreśliła, że już w tym roku budżet był mocno okrojony w takich dziedzinach jak gospodarka komunalna, utrzymanie dróg czy wydatki w urzędzie. Sytuacja finansowa miasta jest coraz gorsza. W 2023 roku miasto ma deficyt operacyjny, nie ma za to środków na zwiększenie wydatków.
– Proszę zobaczyć na szkoły sportowe w Siedlcach, czy w którejkolwiek są tam 3 dyscypliny sportowe? Nie da się tego zrobić przy tej sytuacji finansowej samorządów nie tylko miasta, ale w sytuacjach innych gmin – przekonywała.
Oliwy do ognia dolał radny Andrzej Grabek, który stwierdził, że szukania oszczędności należy szukać zaczynając od samego siebie – czyli od burmistrza, a nie wśród najmłodszych. Wypomniał też zbytnią rozrzutność miasta, czego chociażby jest przykład budowy sali gimnastycznej przy SP nr 1 w Węgrowie.
Do tematu oszczędności i racjonalnego gospodarowania szkołami wrócił podczas obrad dyrektor SP nr 2 w Węgrowie Krzysztof Litka. Wyjaśnił, że zgodnie z zaleceniami pani audytor zlikwidowany został oddział przedszkolny (25 godzin), zmniejszono liczbę godzin języka polskiego dla dzieci z Ukrainy (z 12 na 4 godziny), nie utworzono klasy integracyjnej (wniosek został jednak złożony i czeka na napływ orzeczeń z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej), od 7 kwietnia zlikwidowano 26 godzin ze świetlicy szkolnej i kolejne 52 godziny zostanie zlikwidowane od 1 września, zmniejszono też wymiar zajęć nauczycieli wspierających (0,7 etatu), jak również o nauczycieli specjalistów (0,25) etatu.
– To są naprawdę duże oszczędności. W klasach sportowych pozostawiłem podział taki, jaki był w roku bieżącym, czyli chłopcy będą mieli oddzielnie zajęcia, a dziewczynki oddzielnie. Teraz czekamy na decyzję pana burmistrza. Wiem, że w przypadku klas sportowych to się raczej uda, za co panu burmistrzowi dziękuję – zakończył dyrektor.
Kilkugodzinną dyskusję z żalem podsumowała dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Węgrowie Teresa Święcicka.
– Zdaje się, że dzieci z naszej szkoły są bardzo pokrzywdzone. Nie mamy klas integracyjnych, nie ma klas sportowych. Czy ta szkoła jest zła? U nas klas integracyjnych nigdy nie było, a dzieci z orzeczeniami też mamy bardzo dużo i nigdy nie było skargi ze strony rodzica. Szkoła wymaga dobrej atmosfery i jeżeli rodzice uczniów klas 1 mówią, że w Szkole Podstawowej nr 2 słyszą, że u nas nauka będzie trwała do godz. 18 i namawia się ich do wypisywania z naszej szkoły, to uważam to za pomówienie i plotkę. Jeżeli są osoby, które meldują dzieci w Węgrowie tylko po to, by utworzyła się dodatkowa klasa w Szkole Podstawowej nr 2, to uważam to za niepoważne. Uważam, że to poniżej wszelkiego poziomu. Jeżeli słyszę, że budowa sali sportowej to pomyłka i niepotrzebna rzecz, to oznacza to, że popełniliście błąd przeznaczając pieniądze na budowę hali, choć przyznana dotacja państwowa jest dowodem na to, że szkoła funkcjonując tyle lat bez sali była naprawdę pokrzywdzona – skwitowała pani dyrektor.
Napiętą atmosferę łagodził burmistrz Paweł Marchela, który obiecał, że nie pozwoli dzieciom zrobić krzywdy i podkreślił, że uczniowie z obu placówek są tak samo ważni. Racjonalizacja wszystkich kosztów wymaga głębszego spojrzenia, czemu sprzyjać będą kolejne rozmowy z dyrektorami szkół.