Wieści na temat zakończenia działalności chóru „Belcanto” zabiegającego o miano chóru miejskiego „krążyły” po mieście od kilku tygodni. Wśród nich dało się słyszeć takie przekonanie, że przyczyną rozpadu była między innymi: zmiana pracy dyrygenta chóru Mieczysława Osiadacza, zaprzestanie prób w Węgrowskim Ośrodku Kultury, negatywne podejście do sprawy przez burmistrza Pawła Marchelę, czy przyszła przeprowadzka dyrygenta do Legionowa, gdzie obecnie pracuje.
Do sprawy powrócono na styczniowej sesji Rady Miejskiej w Węgrowie. Słowa wyjaśnienia i komentarz złożyli obecni na posiedzeniu przedstawiciele chóru Małgorzata Pietruczanis i Jarosław Putkowski. Na początku Małgorzata Pietruczanis podziękowała wszystkim, którzy wspierali, słuchali i kibicowali chórowi. Podziękowania padły też w kierunku Urzędu Miasta i Węgrowskiego Ośrodka Kultury, w którym to od października chór miał możliwość brać udział w bezpłatnych próbach.
– Pan Mieczysław Osiadacz nie wyprowadził się, tylko zmienił pracę, a my w uzgodnieniu z panią dyrektor Węgrowskiego Ośrodka Kultury zmieniliśmy dzień próby z środy na poniedziałek, więc właściwie tylko ta zmiana zaszła – mówiła Małgorzata Pietruczanis.
– Dochodziły do nas również informacje, że pan burmistrz powiedział „po kłopocie”, dlatego jesteśmy tu, by o tym wprost powiedzieć, a nie mówić tego gdzieś za plecami. Z pisma z prośbą o włączenie chóru w struktury ośrodka kultury wynikało tylko to, że dostaliśmy salę, gdzie możemy ćwiczyć. I ewentualnie pan burmistrz może spotkać się tej w sprawie z panem dyrygentem Mieczysławem Osiadaczem. Pan Mieczysław i cały chór wydelegował nas jako przedstawicieli, do załatwiania wszelkich spraw merytorycznych. Pan Osiadacz zajął się wyłącznie nauką śpiewu i aranżacjami, które sam przygotowywał. W 2024 roku pan burmistrz obiecał, że jeśli zakwalifikujemy się na Ogólnopolski Festiwal Pieśni Sakralnych we Wrocławiu, to nam sfinansuje podróż. W końcu na początku maja powiedział, że nie ma pieniędzy. Konkurs był 13 maja, więc naprawdę nie mieliśmy wiele czasu, prawie zrezygnowaliśmy, ale nie poddaliśmy się. Poszukaliśmy sponsorów i udało nam się pojechać, i wrócić z sukcesem. Pan Osiadacz przekazał nam więc „pałeczkę” w załatwianiu wszelkich spraw, bo wszystkim chórzystom chodziło o to, żebyśmy istnieli. A pan Mieczysław to tylko nauczyciel. I smutne jest to, że my jako przedstawiciele nie do końca zostaliśmy wysłuchani. Podczas rozmowy pan burmistrz zaproponował nam, by założyć stowarzyszenie, więc jakby był to dla nas jasny sygnał. To tak naprawdę już się przelało i postanowiliśmy zrezygnować – wyjaśniała chórzystka.
Głos w sprawie zajął też chórzysta Jarosław Putkowski. Podkreślił on, że chórzyści nie mają pretensji i nie składają już żadnych wniosków. Zaznaczył przy tym, że problemów tego typu nie ma jednak chór sokołowski KOE, który jeśli jest taka potrzeba otrzymuje bezpłatnie bus z Sokołowskiego Ośrodka Kultury i jedzie na koncert czy festiwal.
Do tematu odniósł się burmistrz Węgrowa Paweł Marchela.
– Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek, w jakiejkolwiek sytuacji, mógł powiedzieć „po kłopocie”. Z wielkim zdziwieniem i smutkiem przyjąłem, że po trzech próbach od października, chór zaprzestał spotykania się w WOK-u. Cały czas sala na państwa czeka. Zapadła decyzja taka, a nie inna, na którą burmistrz miasta Węgrowa nie ma wpływu. To państwa decyzja o zaprzestaniu prób. Nie zgodzę się z kolejnym sformułowaniem, że pan Mieczysław był tylko nauczycielem, bo to aż nauczycielem. To człowiek z pasją, umiejętnościami, z olbrzymim zaangażowaniem. I rzeczywiście zmiana pracy prawdopodobnie miała wpływ o takich decyzjach, a nie innych. W rozmowie, którą prowadziliśmy rzeczywiście zaproponowałem możliwość funkcjonowania jako stowarzyszenie. Nie uważam, że jest to zły pomysł. Przykładem są konkursy, które miasto organizuje, gdzie w różnego rodzaju programach, dzięki środkom, które desygnuje wysoka rada w momencie przyjmowania budżetu, możemy przeznaczać określone kwoty na realizację różnych zadań. W każdym budżecie znajdują się środki na działanie organizacji i stowarzyszeń, gdzie z przysłowiowej złotówki samorządu, wolontariusze, ludzie w stowarzyszeniach, pomnażają te złotówki wielokrotnie. To jest kierunek do tego, żeby rozwijać swoje pasje i zainteresowania. Tu, w samorządzie miasta Węgrowa, wszystkie inicjatywy mieszkańców znajdują zrozumienie i wsparcie. Natomiast nie można czynić samorządu miasta Węgrowa i miasta beneficjentów pewnych decyzji, które już zapadły i których realizacja w tym momencie nie zależy finalnie od decyzji burmistrza miasta Węgrowa – argumentował burmistrz.
Postulaty chórzystów poparł radny Roman Postek. Radny przypomniał, że chór z dużymi osiągnięciami i znakomitym dyrygentem chciał tylko jednego – stać się chórem miejskim i reprezentować Węgrów na różnych koncertach i festiwalach nie tylko regionalnych, ale również ogólnopolskich. Chórzyści oczekiwali ciepłego przyjęcia, a gdy tego zabrakło, postanowili zrezygnować.
– Ci ludzie nie przyszli tu po pieniądze, bo jako dyrygent pan Osiadacz zrezygnował z jakiegokolwiek wynagrodzenia. Oni chcieli być tylko chórem miejskim i od czasu do czasu mieć sfinansowany wyjazd po to, żeby móc reprezentować miasto i odnosić sukcesy. I jest pytanie czy na pewno zrobiliśmy wszystko, aby ten chór się nie rozpadł? – dopytywał radny Postek.
Z tym nie zgodził burmistrz Marchela. Podkreślił on, że samorząd nie jest od tego, by rozwiązywać wewnętrzne problemy różnych stowarzyszeń i organizacji. Głównym motorem napędowym chóru jest dyrygent Mieczysław Osiadacz, którego głosu w tej sprawie zabrakło.
– Obecność dyrygenta Mieczysława Osiadacza jest kluczem do całego zamieszania z istnieniem chóru. Zabrakło w tym momencie kontaktu z osobą, z którą wielokrotnie się kontaktowaliśmy. Akurat w tej sprawie jednej, jedynej, z jakiegoś powodu tego kontaktu zabrakło – uzasadniał burmistrz.
Gorącą dyskusję uspokoił radny Mateusz Majewski, który zauważył, że omawiana sprawa jest dowodem na zainteresowanie tematem kultury.
– Ten temat na dziś jest zamknięty, ale jest to pewna trampolina do kolejnych działań Węgrowskiego Ośrodka Kultury. Sądzę, że Węgrów stać na to, żeby taką instytucję jak chór miejski kiedyś powołać. Stać na to wiele okolicznych gmin, jest ku temu potencjał i chęci lokalnej społeczności i myślę, że także państwo jako chórzyści chcielibyście, aby takie miejsce powstało. I celem dla WOK-u i Miasta Węgrów powinno być tworzenie tego typu instytucji i wspieranie funkcjonowania. Na bazie tej dyskusji może coś dobrego wyniknąć w przyszłości i do tego zachęcam przede wszystkim panią dyrektor WOK i pana burmistrza – zachęcał radny, sugerując, że miasto powinno rozpocząć pracę nad powstaniem chóru miejskiego z prawdziwego zdarzenia - z instruktorem, z przesłuchaniami i dofinansowaną działalnością, tak jak między innymi funkcjonuje Miejska Orkiestra Dęta.
Burmistrz Paweł Marchela przyznał, że jest to dobry pomysł i kwestia działań związanych z "pewnego rodzaju kierunkowymi sposobami rozszerzenia działania Węgrowskiego Ośrodka Kultury" była już omawiana. Jest też nadzieja, że coś zmieni się w tej sprawie i być może uda się w przyszłości powołać nowy chór.