6 lutego rozpoczęły się intensywne poszukiwania 74-letniego Stanisława W., mieszkańca wsi Wąsosze, który dzień wcześniej wsiadł na rower i odjechał w nieznanym kierunku. Niestety, finał tej sprawy jest przerażający...
Zaniepokojona rodzina zgłosiła zaginięcie, a na miejsce natychmiast ruszyły służby ratunkowe – policja, strażacy z PSP Węgrów i jednostki OSP, wspierane przez sekcję poszukiwawczo-ratowniczą z OSP Ruchna, wyposażoną w drona.
Pierwszy dzień działań nie przyniósł rezultatów. Dopiero następnego dnia, 7 lutego, poszukiwania nabrały nowego tempa. Jedna z grup strażaków przeszukiwała teren opuszczonej posesji w Filipach, gdzie natknęli się na niepokojący trop – część garderoby, którą mógł nosić zaginiony. Był to serdak, poplamiony krwią. Nie pozostawiało to wątpliwości – coś złego wydarzyło się w tym miejscu. Policja natychmiast zabezpieczyła teren.
Kilka metrów dalej znajdowała się stara, nieużywana studnia, przykryta eternitem. Gdy funkcjonariusze unieśli pokrywę, ukazał im się przerażający widok – wewnątrz znajdowały się zakrwawione zwłoki poszukiwanego mężczyzny. Stanisław W. nie miał już szans – liczne rany cięte i głęboka rana rąbana szyi świadczyły o brutalnym morderstwie. Na miejsce wezwano prokuratora z Prokuratury Rejonowej w Węgrowie, który objął śledztwo nadzorem.
Zaledwie kilka godzin później śledczy dotarli do 70-letniego Edwarda S., mieszkańca Strupiechowa, który jako ostatni widział zaginionego żywego. Mężczyźni spotkali się 5 lutego przed lokalnym sklepem, po czym razem udali się do domu Edwarda S., by spożywać alkohol. Nikt jednak nie przewidział, że ta biesiada skończy się tragedią.
W trakcie spotkania doszło najprawdopodobniej do gwałtownej kłótni. Wszystko wskazuje na to, że Edward S. w napadzie szału chwycił siekierę i kilkakrotnie uderzył nią swojego kompana. Widząc, że Stanisław W. nie daje oznak życia, postanowił pozbyć się ciała. Nocą przetransportował zwłoki na teren opuszczonej posesji w Filipach i wrzucił je do pustej studni. By zatrzeć ślady, przykrył otwór eternitem i wrócił do domu.
Po zatrzymaniu Edward S. nie ukrywał prawdy. Przyznał się do zabójstwa i szczegółowo opisał jego przebieg. 9 lutego prokurator przedstawił mu oficjalnie zarzut dokonania morderstwa, złożył także wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Sąd przychylił się do tego wniosku i zastosował wobec Edwarda S. trzymiesięczny areszt.
Edwardowi S. za dokonanie zabójstwa grozi kara od 10 lat pozbawienia wolności aż do dożywotniego więzienia.
Śledczy analizują, co dokładnie wydarzyło się feralnej nocy w Strupiechowie. Jednak bez względu na motyw, ta tragedia wstrząsnęła całą lokalną społecznością – i na długo pozostanie w pamięci mieszkańców.